21 maja 2014

Aoiha (Aoi x Uruha) 「Serce nie sługa - Serce dla sługi」 Part.4

***

[Uruha]

Ostatkiem sił poderwałem głowę do góry, by upewnić się, że jednak nie mam żadnych omamów, a głos Yuu nie jest jedynie wytworem mojej wyobraźni.
Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, że ów przybyszem okazał się być właśnie Aoi.

- Shiroyama, striptizer...dobre sobie - parsknął śmiechem Ruki - Tylko wiesz...muszę cię rozczarować, ale my - wskazał na siebie i Reitę - My nikogo nie zamawialiśmy, więc...czego tu szukasz?! - warknął nieprzyjemnie.

Szczerze, ciekawiło mnie, skąd oni się znają i, dlaczego teraz tak się nienawidzą.

- Dostałem dokładne wytyczne, że zamawiano tutaj pokaz - upierał się dalej Yuu - Więc, z łaski swojej, dacie mi wykonać robotę i zaraz mnie nie ma - to mówiąc, zerknął ukradkiem w stronę moją i Tanabe.

Jego wzrok niby niczego nie zdradzał, ale wiem, że był równie przerażony, jak ja.

- Dobra...no to pokaż nam wszystkim, na co cię stać - prychnął Reita [...]

***

[Aoi]

Serce mi się krajało na widok Takashimy, siedzącego skulonego na brudnej podłodze.

Co te chuje mu zrobiły?

Biłem się w myślach ze sobą, próbując zachować spokój. Czułem na sobie baczne spojrzenia tych idiotów.
Bez zbędnych słów, wziąłem się za wykonywanie misji. Nie czując skrępowania, zacząłem rozpinać swoją białą marynarkę.

Na początku, kiedy pojawiłem się w magazynie, byłem wręcz pewien, że Kouyou zacznie wrzeszczeć na mój widok i błagać o pomoc, ale nic takiego się nie stało. Na całe szczęście, bo inaczej cały plan ratowania Panicza, spełzłby na niczym.

- Czekaj chwilę - rzucił nagle Ruki - Tam masz rurę - wskazał ręką na gruby, metalowy pręt, łączący podłogę z sufitem.

Nie dając nic po sobie poznać, poszedłem w wyznaczone miejsce.
Po chwili usłyszałem nastrojową muzykę, lecącą ze starych głośników, które pozostały po dawnym barze.
Przejechałem dłonią po rurze. Tak naprawdę, nie miałem w tym żadnego doświadczenia, dlatego postanowiłem improwizować.
Złapałem rękawiczkę zębami i zdjąłem ją powolnym ruchem. To samo zrobiłem z drugą. Odwróciłem się plecami do nich, do końca zsuwając górną część garnituru, lekko przy tym kręcąc biodrami. Otarłem się o pręt zmysłowo, zrzucając również kamizelkę. Oblizałem prowokująco wargi, wkładając do nich palec wskazujący i ssąc go przez chwilę.

Ruki był najwidoczniej zadowolony. Cały czas patrzył na pokaz z głupim uśmieszkiem, co i raz się prawie śliniąc.
Yutaka spoglądał na mnie z szokiem, tak samo Kou, który aż rozdziawił słodko buźkę na ten obrazek.

Rozpiąłem koszulę, podchodząc kocim krokiem w stronę Takanoriego. Ten, rozochocony, próbował przyciągnąć mnie do pocałunku. Biedak, nie zdążył, gdyż szybko ogłuszyłem go jednym ciosem, przez co leżał na ziemi, jak długi.
Zapiąłem pospiesznie koszulę, ruszając w stronę Takashimy i mojego kuzyna. W połowie drogi zatrzymał mnie Akira:

- Czego tak naprawdę tu szukasz?

- Oddaj mojego Panicza...nie chcę się z tobą tłuc, przez wzgląd na naszą dawną przyjaźń - sprostowałem.

- Bierz go sobie, Shiroyama - machnął ręką lekceważąco - Mało mnie ta twoja panienka obchodzi. Wiesz...chodziło mi tylko o hajs, ale teraz... - uciął, patrząc na mnie z ukosa - Zabierajcie się stąd i ty też, Tanabe - dodał, spoglądając na bruneta.

Wziąłem Kou ostrożnie na ręce tak, że nogami oplatał mój pas, trzymając mnie kurczowo za szyję.
Zerknąłem po raz ostatni na Reitę, podnoszącego z podłogi nieprzytomnego Rukiego  i, razem z kuzynem, opuściliśmy mury tej zawszonej speluny.

Po drodze zabrałem walizkę z pieniędzmi, ukrytą wcześniej przy kontenerach na śmieci. Podałem ją Yutace.

- Bierz - rzuciłem, tuląc nadal szatyna i trzymając go mocno w ramionach - Nie potrzebuję tego hajsu, a tobie bardziej się przyda - odparłem z uśmiechem.

- Jak ja mogę przyjąć od ciebie pieniądze po tym, co zrobiłem? - zapytał skruszonym głosem.

- Wierzę, że to na pewno była sprawka Reity i Rukiego i to oni cię zmusili do współpracy - stwierdziłem - Zbyt dobrze ich znam, żeby myśleć inaczej.

- Ano, Yuu...dziękuję.

- Nie ma za co, a teraz wracaj do domu, dopóki jeszcze mam do ciebie cierpliwość - zaśmiałem się - Jeszcze się spotkamy, kuzynku.

- Dziękuję i na razie.

Pożegnawszy się, każdy ruszył w swoim kierunku [...]

***

Szedłem już tak od jakichś dziesięciu minut, niosąc Kou w całkowitym milczeniu. Był cichy od samego początku i czułem, jak jego łzy moczą mi koszulę.
Postawiłem chłopaka na chodnik, patrząc na niego uważnie i czekając na jakiś odzew.

- A-Aoi? - wyszeptał.

- Tak, Paniczu?

- Dziękuję, bo...uratowałeś mnie - powiedział, szczęśliwy - Nie wiedziałem, że...no, że tańczysz na rurze - dokończył, rumieniąc się.

- Bo nie tańczę, a to tak jakoś wyszło - zachichotałem - Musiałem improwizować, żeby jakoś Panicza uratować.

- To było...to było nawet fajne - stwierdził nieśmiało.

- Musiałem zrobić cokolwiek, żeby cię uratować...Kouyou - szepnąłem jego imię mu wprost do ucha.

- Aoi...Ty!

- Tak?

- Powiedziałeś do mnie po imieniu - zauważył.

- Tak, Kouyou - przyznałem.

- Mów do mnie jeszcze, proszę - uśmiechnął się.

- Kouyou... - wyszeptałem cicho - Wszystkiego najlepszego, Kouyou...kocham cię - wyznałem, całując szatyna delikatnie w usta.

Był to gest delikatny, niczym muśnięcie skrzydeł motyla.
Nie chciałem być nachalny zwłaszcza, że nie wiedziałem, co zrobili mu tamci idioci.

- Kocham cię, Kouyou - powtórzyłem, a widząc ponownie łzy na twarzy Takashimy, przytuliłem go.

- Ja ciebie też kocham, Yuu... [...]

***

[Uruha]

- Jeszcze raz dziękuję ci za to, że mnie uratowałeś - powiedziałem, kiedy staliśmy już pod bramą posesji.

- Musiałem, bo jesteś dla mnie najważniejszy i nie wiem, co bym zrobił, gdybym cię stracił - przyznał, całując wierzch mej dłoni.

- Wierzyłem w ciebie od samego początku - odparłem, zauważając naszyjnik z gwiazdką na szyi bruneta.

Chłopak, widząc mój wzrok, już chciał zdjąć wisiorek, lecz go powstrzymałem.

- Zatrzymaj go, Yuu.

- Ale jest twój, pamiętasz?

- Pamiętam...jak bym mógł o tym zapomnieć? - odpowiedziałem pytaniem, uśmiechając się na wspomnienie sytuacji z hotelu, gdy obaj byliśmy jeszcze dziećmi.

- Może dlatego, że od lat nie mieliśmy ze sobą tak dobrego kontaktu?

- Nie wiem, dlaczego tak się stało - przyznałem, zgodnie z prawdą.

- Było, minęło...kocham cię, Kou - cmoknął mnie krótko w usta, po czym weszliśmy na teren posiadłości [...]

***

[Aoi]

Niestety, przyjęcie zostało odwołane, ale za to, przesunięto uroczystość na sobotę następnego tygodnia.
Pan domu dał nam wolną rękę, odkąd tylko ostatnia sytuacja się wyjaśniła.

Mieliśmy teraz z Kou trochę czasu dla siebie.
Postanowiłem udowadniać mu swoją miłość na każdym możliwym kroku i, bynajmniej, nie chodziło mi o zaciągnięcie Takashimy do łóżka. Co do tego nie miałem żadnych wątpliwości i zdecydowałem, że zaczekam do momentu, kiedy to on sam będzie chciał się kochać.

Czekałem właśnie na szatyna, który zniknął jakieś dziesięć minut temu za drzwiami łazienki.

- Yuu...mógłbyś tu przyjść?! - krzyknął młodszy, więc od razu ruszyłem się z łóżka.

Wszedłem do pomieszczenia, zauważając Kou, stojącego przed lustrem i zmywającego makijaż. Chłopak, w dalszym ciągu, miał na sobie ubrania.

- Pomożesz mi? - zapytał zagadkowo - No wiesz...sam sobie z tym nie poradzę - wskazał na tylne mocowanie gorsetu.

Stanął plecami do mnie, a ja zaraz zabrałem się za luzowanie sznurów górnej części garderoby długowłosego.

- Chodź do mnie, moje ty kochanie - zaśmiałem się, zdejmując z niego, po kolei, wszystkie ciuchy.

- To nie fair - fuknął zabawnie - Ty jesteś jeszcze w ubraniach, a ja tu paraduję przed tobą goły - zauważył, rumieniąc się słodko.

W mig pozbyłem się zbędnego balastu i teraz oboje byliśmy całkowicie nadzy. Pociągnąłem Kou do kabiny, od razu puszczając letnią wodę.
Pochwyciłem z szafki jakiś, pachnący truskawkami, żel pod prysznic i powoli namydlałem nim ciało mojego ukochanego.
Przerwałem na moment, słysząc ciche westchnienie z ust Takashimy. Spojrzałem na niego uważnie.

- Dlaczego przestałeś, Yuu? - zapytał niepewnie.

- Jesteś słodki, Kouyou - stwierdziłem, patrząc mu prosto w oczy - Kocham cię, ale nie będę nalegał, ani do czegokolwiek cię zmuszał.

- Dziękuję...też cię kocham, ale... - przerwał na chwilę, sięgając moich warg w subtelnym pocałunku - Przemyślałem sobie wszystko i doszedłem do wniosku, że jestem...że chcę tego, Yuu...kochaj się ze mną - wyszeptał zmysłowo, rozpalając moje zmysły i wtedy podjąłem decyzję [...]

***

Witam ponownie w dniu dzisiejszym!!

Właśnie udało mi się skończyć czwartą część 'SNS-SDS'.
Jest trochę tragicznie, jak i cukierkowo, ale o to mi właśnie chodziło.

Liczę skrycie na to, że może kiedyś komuś spodoba się moja twórczość i zostanę zauważona w tym wielkim świecie blogów o the GazettE.

Do końca historii 'SNS-SDS' został jeden part, w którym, standardowo, przewiduję dużo seksu.
Później, z kolei, biorę się za inny projekt. Jeszcze nie wiem do końca, co to będzie, ale coś będzie na pewno.

Tymczasem, pozdrawiam i do zobaczenia :*

1 komentarz:

  1. Konnichiwa~! Twoje opowiadanie jest bardzo ciekawe i oryginalne~! No kto by się spodziewał, że Aoś będzie kamerdynerem Uruszki, a Kai kuzynem Aoi'a ;) Zaskoczyłaś mnie tym xD Nie spodziewałam się, że tata Uruhy tak łatwo zaakceptuje ich więź; nie powiem, spodziewałam się czego innego xD Ale mimo wszystko się z tego cieszę ;D Co do następnego rozdziału: mam nadzieję, że będzie tak interesujący jak poprzednie :) Życzę weny~!

    OdpowiedzUsuń