***
[Uruha]
Siedziałem właśnie w limuzynie i czekałem. Minęło już z dobrych pięć minut, a samochód wciąż stał w tym samym miejscu. Zdenerwowany, wysiadłem i oparłszy dłonie na biodrach, nabrałem powietrza w płuca, wydając donośny okrzyk:
- Aoi, ileż mam tu na ciebie czekać?! Czy tak ciężko ci zabrać te kilka moich rzeczy?! Zawsze robisz to samo i jakoś wracasz w trzy minuty, a minęło już pięć!! Co się dzisiaj z tobą dzieje i gdzie cię, do cholery jasnej, wcięło?! - tupnąłem nogą czując, że jeszcze chwila i rozniosę lokaja.
- Proszę wybaczyć, Paniczu, ale szukałem pańskiego płaszcza, bo był ostatnio w pralni i gdzieś się zawieruszył - zaczął tłumaczyć - To już się więcej nie powtórzy - zapewnił, biegnąc z bagażem w moją stronę.
- Dobra, nie ważne...jedźmy już, ale nie myśl sobie, że ci się to upiecze - sarknąłem, wsiadając z powrotem do limuzyny, a za mną służący.
Auto ruszyło. Obrażony na cały świat, spoglądałem tępo przed siebie [...]
***
[Aoi]
Zerknąłem na szatyna z niepokojem.
Odkąd tylko sięgam pamięcią, pracowałem dla rodziny Takashima już od najmłodszych lat. Miałem wówczas skończonych dwanaście wiosen podczas, gdy Kou niespełna dziesięć. Od tamtej pory zostałem jego osobistym lokajem. Kiedyś nawet bawiliśmy się razem, wygłupialiśmy. Jednak, z czasem nasze stosunki, jako przyjaciół, zmieniły się w relację na zasadzie Pan-Sługa.
Swego czasu zauważyłem nawet, jakoby Panicz nabrał więcej wdzięku i stał się bardziej pociągający. Sam nie wiem, czy robił to wszystko celowo, by mnie jeszcze bardziej pogrążyć, czy może też miał całkiem inne powody. W każdym bądź razie, była to dla mnie nie lada udręka, gdyż zawsze uważałem młodszego za najważniejszą osobę w swoim życiu, ponieważ nie miałem, poza nim, nikogo innego.
Zanim się spostrzegłem, zwykła opiekuńczość względem Kouyou przerodziła się w głębokie uczucie, którego, na dzień dzisiejszy, nie potrafiłem zdefiniować.
Nie rozumiałem tylko, dlaczego ostatnim czasem stał się dla mnie taki oschły. Denerwuje się na każdym kroku. Wystarczy jeden fałszywy ruch i wybucha, niczym bomba zegarowa.
Mimo wszystko lubiłem, kiedy tak uroczo się złościł.
- Coli... - usłyszałem, wyrywając się tym samym z letargu.
- Słucham, Paniczu?
- Pić mi się chce, do cholery!! Nie słyszysz, co do ciebie mówię?! Jesteś jakiś głuchy, czy co?! - wydzierał się.
W ciszy nalałem do szklanki coli, dorzucając kilka kostek lodu i podając ją następnie chłopakowi. Nie chciałem się już odzywać, żeby jeszcze bardziej nie zdenerwować lub, co gorsze, nie wdać się w kłótnię z Paniczem.
- Paniczu... - przysunąłem się, wycierając chusteczką brodę i koszulkę Takashimy, gdyż niechcący się oblał.
Szatyn zaczerwienił się obficie i odepchnął mnie od siebie z takim impetem, że mało brakowało, a przywaliłbym głową w szybę.
- Nie prosiłem cię o to!! Jeśli tego nie zrobię, nie masz żadnego prawa się do mnie zbliżać!! - warknął, a w jego oczach dojrzałem łzy złości.
- Proszę wybaczyć - wycofałem się, siadając z powrotem na swoje miejsce.
Dalszą drogę przebyliśmy w ciszy [...]
***
[Uruha]
Był jeden z tych, znienawidzonych przeze mnie, deszczowych wieczorów. Rodzice wyjechali na jakieś przyjęcie służbowe, zostawiając mnie samego w domu.
***
[Uruha]
Był jeden z tych, znienawidzonych przeze mnie, deszczowych wieczorów. Rodzice wyjechali na jakieś przyjęcie służbowe, zostawiając mnie samego w domu.
Siedziałem w swoim pokoju, nasłuchując spadających kropel deszczu. Niebo ciemniało z minuty na minutę. Byłem sam w pokoju, z czego się ogromnie cieszyłem. Do czasu, dopóki nagle nie zgasło światło. Przestraszony, podskoczyłem, rozglądając się na około. Wszędzie panowała ciemność i, jak na złość, zaczęło się błyskać. Skuliłem się na łóżku przerażony. Nie wiedziałem, co robić. Mimo, iż miałem już ponad dwadzieścia lat, okropnie się bałem.
- A-Aoi!! - krzyknąłem, chwilę później słysząc szybkie kroki.
Brunet wpadł do pokoju pospiesznie, niemalże potykając się o próg.
- Tak, Paniczu?
- Włącz światło - jęknąłem, tuląc poduszkę.
- Przykro mi, ale... - uciąłem mu w połowie zdania.
- Włącz te pieprzone światło, kurwa!!
- W całym mieście nie ma prądu - rzucił szybko, zapalając świeczkę i podchodząc do mojego łóżka.
Siadając obok, postawił źródło światła na szafce nocnej.
Siadając obok, postawił źródło światła na szafce nocnej.
- Boisz się, Paniczu?
- N-nie! Wcale się, kurwa, nie boję!! - w tym momencie ponownie błysnęło.
Momentalnie poderwałem się i rzuciłem na lokaja, powalając go na posłanie. Przytuliłem się do niego, zaciskając oczy. Cały drżałem ze strachu.
- Paniczu?
- Cicho!! Zostań tak! Jeszcze słowo i cię wyleję!! - zagroziłem.
***
[Aoi]
Przytuliłem szatyna do siebie, mrużąc oczy. Szczerze, nie obchodziła mnie posada. Czułem, że to była prośba z serca, nie jakiś tam rozkaz. Mógłbym go tak tulić wieczność. Czuć jego zapach, to ciepło, uspakajać jego serce. Takashima poruszył się, wtulając głowę w mój tors. Stęknąłem cicho, czując nadchodzące podniecenie. Obecność Kouyou tylko bardziej wzmagała to odczucie.
- P-Paniczu... - westchnąłem ciężko.
- Czego? - szepnął sarkastycznie.
- Nie chcę nic mówić, ale leżymy na łóżku w pozycji dość... - przygryzłem lekko dolną wargę - No sam wiesz, więc proszę, weź to kolano z mojego... - przymknąłem na moment powieki.
Kou zalał się purpurą i w mig się ode mnie odkleił, od razu wpełzając pod kołdrę.
- Tylko n-nie, nie idź! Nie zostawiaj mnie tu, w tej ciemności i wybacz, jeśli cię zabolało - powiedział skruszonym głosem.
- Dobrze...świeczka daje lekkie światło, więc nie bój się. Wyjdę tylko na chwilę po coś do picia i zaraz do ciebie wracam - rzuciłem, na co Kouyou kiwnął lekko głową.
Wyszedłem spokojnie z pokoju, lecz zaraz za rogiem zacząłem biec w stronę łazienki. Ciężko było, zważywszy na oczywisty problem, znajdujący się pomiędzy nogami.
Wpadłem do pomieszczenia niczym burza, zamykając za sobą drzwi na klucz. Regulując nieco oddech, zająłem się pulsującą erekcją [...]
Kiedy udało mi się już uspokoić, wróciłem do pokoju z tacą.
- Przyniosłem napój, Pa... - urwałem, widząc leżącego chłopaka.
Odstawiłem wszystko na szafkę. Szatyn spał w najlepsze, niechlujnie przykryty kołdrą. Pochylając się lekko nad łóżkiem, poprawiłem posłanie, całując Takashimę w czoło.
- Miłych snów, Kouyou - szepnąłem i po cichu wyszedłem na zewnątrz [...]
***
[Uruha]
Yuu nalewał herbaty do filiżanek. Siedziałem na krześle obok, przeszywając go spojrzeniem.
- Ano, Aoi? - zagadnąłem.
- Tak, Paniczu? - odwrócił na chwilę uwagę od wykonywanej czynności, zerkając na mnie.
- Mogę z tobą o czymś pogadać?
- Oczywiście - odparł z lekkim uśmiechem.
Westchnąłem i zebrałem się na odwagę, by w końcu zapytać bruneta o 'pewne' sprawy.
- Wiesz, że nie miałem nigdy dziewczyny, prawda? - ponownie westchnąłem - Czy to możliwe...oczywiście to tylko przypuszczenia! - zaznaczyłem od razu - Czy to możliwe, że...że wolę chłopców? Bo wiesz...nigdy jakoś nie pociągały mnie dziewczyny - zakończyłem, czekając na jakikolwiek odzew.
Lokaj spojrzał na mnie lekko zdziwiony, ale po chwili się zreflektował.
- Cóż...bardzo możliwe - podrapał się po brodzie, układając w myślach dalszą część wypowiedzi - Moim zdaniem każda miłość jest piękna - spojrzałem na niego, nie bardzo rozumiejąc przekazu - Chodzi mi o to, że miłość jest piękna i nie zależy od płci.
- Ale...nie mam co do tego pewności - stwierdziłem.
- W takim razie mam pomysł - jego uśmiech poszerzył się - Może zechciałbyś to sprawdzić?
- S-Sprawdzić? Ale...jak?
- Wiesz...jestem twoim osobistym lokajem, ale także i mężczyzną, więc? - poruszył zabawnie brwiami.
- Dobrze, tylko powiedz mi...powiedz, co mam zrobić?
- Zamknij oczy na chwilę - polecił.
Przymknąłem powieki, czekając na, w zasadzie sam nie wiedziałem, na co. Nagle wyczułem jakiś ruch w pobliżu mojej twarzy, a po chwili usta Shiroyamy tuż przy moich. Nieświadomie uchyliłem wargi, co widocznie zachęciło bruneta do dalszych poczynań, gdyż wsunął w nie swój język, zaczynając zwiedzanie. Zszokowany, zadrżałem na tą, bądź, co bądź, przyjemną pieszczotę. Zacząłem nieśmiało odwzajemniać pocałunek, dołączając się do zabawy.
- Paniczu, wystarczy - oderwał się nagle ode mnie - I jak było? – moją odpowiedzią był tylko błogi uśmiech i lekki pomruk zadowolenia.
- P-Paniczu? - poczułem, jak Yuu mną potrząsa.
- Ee? – nie było mnie nawet stać na jakąkolwiek sensowną odpowiedź – Aoi, ja naprawdę wolę chłopców - stwierdziłem, pewny swego.
- W-Wybacz, ale muszę się zając obowiązkami - i tyle go widziałem [...]
***
[Aoi]
Przebierałem pościel w pokoju szatyna. Gdy już kończyłem wykonywać tę czynność, usłyszałem kroki.
- Wróciłeś, Paniczu? Właśnie przebrałem twoją pościel, bo ostatnio wylałeś czekoladę, prawda? Jak było na spotkaniu z przyjaciółmi? - sypnąłem pytaniami, niczym wystrzał z karabinu maszynowego.
- Yuu... - zwrócił się do mnie po imieniu, po raz pierwszy od wielu lat.
- Tak? – zdziwiony, odwróciłem się do chłopaka i doznałem szoku, czując od razu te delikatne i słodkie usta na swoich.
Po chwili Panicz pogłębił pocałunek. W porę zdołałam się opamiętać i oderwać go od siebie.
- My nie powinniśmy... - uciął mi, popychając mnie na łóżko.
- Zamknij się już!! - syknął, siadając na mnie okrakiem, rozpinając mi przy tym kamizelkę i koszulę.
Nie mogłem mu się sprzeciwić. Nagle poczułem dotyk na nodze. Dłoń powędrowała wyżej, muskając moje udo subtelnie. Zadrżałem, nie wiedząc, co wstąpiło w Kouyou, ale było tak miło, że nie opierałem się już dłużej i pozwoliłem mu na dalsze poczynania. Pocałowałem go brutalnie, jednocześnie z wyczuciem. Po chwili, czując w ustach znajomy smak, przerwałem pieszczotę.
- Ty piłeś?!
- No i co z tego? - o dziwo, zaśmiał się - Wiem już, dlaczego za każdym razem uciekasz ode mnie z głupią wymówką! - rzucił z błyskiem w oku - Teraz już na pewno nie zaprzestanę na samych pocałunkach - przybliżył się jeszcze bardziej i wyszeptał - Chcę, żebyś mnie wziął...weź mnie tak mocno, żebym zapamiętał to do końca życia - dokończył, liżąc lekko płatek mego ucha.
Spojrzałem w te, przepełnione pożądaniem, brązowe tęczówki i w jednej chwili podjąłem decyzję. Szatyn, wiedząc o tym, rozpiął moje spodnie, zsuwając je nieco, wraz z bokserkami i zaczął robić mi dobrze ustami. Stęknąłem, zaciskając dłonie na pościeli. Oddech przyspieszał z każdą sekundą, a zmysły szalały z podniecenia. Fakt, że robi to ukochana osoba pobudzał mnie jeszcze bardziej. Nim się obejrzałem, doszedłem w ustach Takashimy, krzycząc jego imię.
Chwilę leżałem myśląc nad tym, co właśnie zaszło. Podniosłem się, patrząc na chłopaka zamglonym wzrokiem.
-D-Dlaczego? Paniczu?
Odpowiedzi nie uzyskałem i zaraz ujrzałem śpiącą twarz Kou. Nie mogłem uwierzyć, że tak po prostu zasnął. Zaśmiałem się i przytulając szatyna, gdyż przylegał do mnie ciasno, nakryłem nas obu kołdrą.
- Kocham cię, Kouyou...dobranoc - wyszeptałem, powoli oddając się w objęcia Morfeusza [...]
***
Witam na moim Gazettowym blogu!!
Powyższy tekst napisany został na podstawie jednego, opublikowanego kiedyś gdzieś, opowiadania. Co prawda, zmieniłam całkowicie bohaterów i rozbudowałam bardziej fabułę, jednak mam nadzieję, że oryginalny autor pomysłu się nie obrazi.
Przewiduję jeszcze trzy części do tej historii, więc cierpliwie czekajcie na ciąg dalszy.
To chyba tyle słowami wstępu, więc do zobaczenia :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz